Popularne posty

Szukaj na blogu

wtorek, 16 sierpnia 2011

Sterylizacja i rozmnażanie kotów


Koty należą do wyjątkowo, hmm, "płodnych" stworzeń. Duża płodność jest bowiem jednym z czynników umożliwiających przetrwanie danego gatunku. Dojrzałość płciową koty osiągają już w wieku 6-8 miesięcy, lecz zależne jest to też od rasy i cech indywidualnych (moja kotka już w wieku 4 miesięcy dostała pierwszą ruję). Przeciętna długość ciąży u kotki wynosi ok 66 dni. Załóżmy więc następującą sytuację: pojedyncza, zdrowa, dojrzała płciowo kotka może rodzić kocięta nawet cztery razy do roku. Liczba dzieci z jednego miotu jest różna ale średnio są to zazwyczaj 3-4 kociaki. Każde z nich po osiągnięciu dojrzałości również może mieć tyle samo dzieci, itd.  Obliczono, że jedna kocica i jej potomstwo, którym nic nie przeszkadza w rozmnażaniu w ciągu 7 lat mogłyby teoretycznie wydać na świat aż do 400 tys. osobników!  
Kotka w rui, która nie ma kontaktu z kocurem robi się niespokojna, "płaczliwa" (niekiedy nawet wręcz agresywna i nieznośna), a przedłużający się stan napięcia przysparza jej wiele cierpień. Jeśli w tym czasie nie dojdzie do amorów z kocurem, ruja będzie się powtarzać średnio co 3 tygodnie aż do skutku....   Nie inaczej jest po urodzeniu kociąt.  Zbyt częste porody wycięczają i męczą kocią mamę, do tego (jeśli mamy do czynienia z osobnikiem bezdomnym) dochodzi obawa o zapewnienie opieki i pożywienia nowo narodzonym kociakom. Zwierzęta te co tu dużo mówić, są skazane albo na śmierć głodową czy też  niebezpieczny i często śmiertelny koci katar albo na okrucieństwo ze strony niektórych "ludzi". Ponadto kotka- reproduktorka jest bardziej podatna na wszelkie choroby związane z układem rozrodczym (w tym guza sutka itp.). Kocury, szczególnie te domowe, również potrafią być kłopotliwe. Gdy poczują piękną i atrakcyjną kotkę w rui potrafią zaznaczyć swym wyjątkowo silnie "pachnącym" moczem nowe meble, dywan, itp. Potrafią też zniknąć z domu bez uprzedzenia na parę dni, po to by potem wrócić jak gdyby nigdy nic z podrapanym nosem i bez ucha, które straciły w walce o ukochaną.
Wszystkie powyższe sytuacje przemawiają za mądrym ograniczaniem możliwości rozrodczych naszych futrzaków. Kastracja (u kotek zabieg operacyjny polegający na usunięciu jajników, u kocurów zaś na wycięciu jąder i całej reszty) nie jest więc zbrodnią przeciwko naturze ale przysługą dla całej populacji tych stworzeń. Oczywiście nie można w tym przypadku popadać w skrajności. Podobno w takich krajach jak Niemcy, gdzie z kolei od lat bez ograniczeń pozbawia się wszystkie koty możliwości posiadania potomstwa ( zarówno te bezdomne jak i domowe) , mamy do czynienia z drastycznie malejącą liczbą tamtejszych kotów. Kotce, która wychowała już i tak liczne potomstwo należy się jednak odpoczynek, a w przypadku kotki domowej również i jej właścicielom.  Moja kotka na przykład została wysterylizowana, gdy była jeszcze kociątkiem (mimo to zdążyła już mieć kilka rui, czym prawie wykończyłaby nerwowo i siebie i domowników). Nigdy nie zaznała też słodyczy macierzyństwa, a to dlatego, że nie mieliśmy za bardzo warunków do odchowania gromady rozbrykanych kociaków. Dziś jednak Smerfetka jest zdrową, dobrze wyglądającą (po sterylizacji trochę utyła a że była nieco zbyt szczuplutka, teraz wygląda w sam raz) pełną sił witalnych koteczką. To widać zresztą na jej fotkach. 
















Ps: Oczywiście istnieją też inne sposoby zapobiegania ciąży i rui tj. tabletki czy zastrzyki antykoncepcyjne oraz "podwiązywanie jajowodów", lecz kastracja okazuje się być najprostrzym i zarazem najzdrowszym zabiegiem dla kota.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...