
Wszystko zaczęło się na początku ubieglłego roku, kiedy na grzbiecie Melkora zauważyliśmy niewielki garb. Weterynarz podejrzewał nowotwór. Biopsja potwierdziła jego diagnozę - mięsak złośliwy. I pozytywna wiadomość - typ nowotworu, na który zachorował Melkor, rzadko daje przerzuty na organy wewnętrzne (tj. płuca, nerki), w dodatku można go było całkowicie usunąć z zapasem zdrowej tkanki.
Operacja się udała, kotek wrócił do pełni sił i mógł cieszyć się życiem. Do czasu...
Po kilku miesiącach guz odnowił się z jednej strony na łopatce. Tym razem rokowania nie były już tak pomyślne... Guz nie kwalifikował się do operacji, zaś w przypadku zwierząt chemioterapia rzadko kiedy daje pożądane rezultaty. Melkor instynktownie rozdrapywał się na chorym grzbiecie, na którym w końcu powstała otwarta rana z gnijącą tkanką nowotworową....

Musiał nosić kubrak, codziennie był też opatrywany. Z biegiem czasu guz powoli rozrastał się, uniemożliwiając swobodne poruszanie. Kotek był coraz słabszy. Chudł w oczach, mimo że praktycznie do samego końca dopisywał mu apetyt (a zwłaszcza na ukochaną szyneczkę). W końcu trzeba było podjąć trudną decyzję odnośnie eutanazji...
Kochany Melkorku, nigdy Cię nie zapomnimy! Byłeś niezwykle mądrym, przyjacielskim kotem o ujmującej osobowości, który niejedno w swym życiu przeszedł. Przede wszystkim byłeś NASZ. Zostawiłeś po sobie pustkę i złamane serca...
@mrruuuuu...
:( Biedny kotek.Zostanie w naszych pamięciach :'c Pozdrawiam i zapraszam również do nas- www.światperspektywakota.blogpot.com
OdpowiedzUsuń:( Biedny kotek.Zostanie w naszych pamięciach :'c Pozdrawiam i zapraszam również do nas- www.światperspektywakota.blogpot.com
OdpowiedzUsuńWielka szkoda :( Na pewno podjęliście rozsądną decyzję, nie musiał się już męczyć z chorobą.
OdpowiedzUsuńBardzo współczuję :(
OdpowiedzUsuń:(
OdpowiedzUsuńWielka Szkoda :(.
OdpowiedzUsuń